piątek, 8 maja 2015

Rozdział I - Voldemort poczeka jeszcze jedną noc

Hej kochani!
Pierwszy rozdział bardzo pozytywny. :) Przybliżam nieco charaktery bohaterów, macie okazję zaglądnąć w życie codzienne Alice Goldberg. Rozdział dedykuję Marice, która wie o moim pomyśle od bardzo dawna i mnie wspiera, a teraz pisze te cholerne matury. Marrie rozerwij się! 
Poza tym pojawiły się różne sugestie co do czarodzieja w prologu. Faktycznie trochę Gandalf, trochę Dumbledore, ale to żaden z nich ;) Kiedyś tam jeszcze się dowiecie kto to był!




"Inność, dziwność, wyjątkowość - niczym się nie różnią. Wszystkie mówią o byciu sobą."



Nie ma światła bez ciemności, nie ma światła, nie ma światła... Kolejny raz Alice Goldberg obudziła się w środku nocy z tymi słowami w głowie. Przekręciła się z jednego boku na drugi całkowicie pewna, że nic jej się nie śniło.
- Alice idiotko, przecież to pamiętasz! - krzyknęła w ciemność pokoju. Na całe szczęście Robert zawsze miał mocny sen. Nawet gdyby koło jego ucha wybuchł któryś z kociołków Seamusa,  pewnie by się nie obudził. Dziewczyna zaśmiała się bezgłośnie z własnej uwagi.
- Jesteś straszną samolubną egoistką, Goldberg. Merlinie, czemu rozmawiam sama ze sobą? A tak. Jestem jedyną osobą, która mnie rozumie. Nie! Stop. Jest jeszcze Ginger. - Na dźwięk swojego imienia rudo-biała suczka rasy akita inu poderwała się z dywanu. Przybiegła do swojej pani i pomerdała ogonem.
- Kiedy zaczęłam mówić do siebie nawet nie drgnęłaś co? Robię tak prawie co noc, wcale ci się nie dziwię, że nie zwracasz uwagi. - Alice podrapała ją za uszami.
- Idziemy spać, Gin. Jutro musimy przyjąć Harry'ego jak należy! - Dziewczyna opadła na poduszki i pozwoliła, żeby suka ułożyła się w jej nogach. Po kilku chwilach z powrotem zapadła w głęboki sen.



***

- Wstawaj, Al! - Krzyk siostry zadzwonił w uszach czarodziejki. Dziewczyna otworzyła jedno oko, znalazła dłonią poduszkę i cisnęła ją w stronę głowy wychylającej się zza drzwi. Isabell odskoczyła w ostatnim momencie.
- Daj mi spać! - krzyknęła nastolatka i skryła się pod kołdrą.
- Za godzinę ruszamy do Kwatery Głównej i masz być gotowa! - Kroki Belli zostały stłumione przez miękką pościel. No tak, przenosiny, pomyślała Alice. Wzięła trzy głębokie wdechy i wygrzebała się z łóżka. Naprawdę uwielbiała swój pokój. Wszystkie meble miały hebanowy odcień tak samo jak panele oraz drzwi. Ściany były pokryte farbą w piaskowym odcieniu, a na środku pokoju leżał puchaty biały dywan. Na prawo od wielkiego łóżka z baldachimem stała szafka nocna. Po lewej znajdowały się drzwi, komoda z różne pamiątki oraz przedmioty codziennego użytki, duże biurko, jasne drewniane krzesło i miękka pufa. Dziewczyna skierowała się jednak w kierunku drzwi prowadzących do łazienki. Była urządzona w podobnym stylu z ogromną rogową wanną po lewej, prysznicem i lustrem po prawej, toaletą koło drzwi i kilkoma blatami z umywalką naprzeciwko. Gryfonka zrzuciła męskie bokserki i luźny t-shirt, które służyły jej jako piżama. Nigdy nie lubiła koszul nocnych ani spodni z długim rękawem. Wzięła szybki prysznic i owinęła się szczelnie ręcznikiem. Jasne pasma opadały na jej nagie ramiona. Otworzyła drzwi do rogowej, które w rzeczywistości były wejściem do sporych rozmiarów garderoby. Alice postawiła na wygodę i ubrała czarne rurki, swoją ulubioną czerwoną bluzę ze złotym lwem na piersi i szaro-czarne buty New Balance. Przez następne trzy tygodnie miała praktycznie zamieszkać w Kwaterze Głównej Zakonu Feniksa. Cieszyła się, że większość sierpnia spędzi pod jednym dachem z Weasley'ami i całą resztą swojej rodziny, ale mimo wszystko uwielbiała swój dom. Westchnęła cicho i związała długie włosy w luźny kok. Opuściła garderobę i zbiegła na dół.

***


Jej młodsza siostra właśnie smarowała naleśniki dżemem.
- O naleśniki! Umieram z głodu. - Dziewczyna opadła na swoje krzesło i sięgnęła po Nutellę.
- Od kiedy ty jesz słodycze? - zapytała Bella z niedowierzaniem. Mama zaplotła jej włosy w dwa francuzy, które podkreślały delikatne rysy dziewczynki.
- Tylko jednego. - Mrugnęła do niej Alice. Nastolatka prowadziła zdrowy tryb życia. Ograniczała słodycze i gazowane napoje, co w sumie nie było takie trudne, bo większości po prostu nie lubiła. Po czekoladzie okropnie bolał ją brzuch.
- Gdzie Robert? - spytała mama, wchodząc do kuchni.
- Pewnie jak zwykle się wlecze - odpowiedziała jej najstarsza córka.
- Byłoby mi bardzo przykro, gdyby jakiś naleśnik przypadkiem znalazł się na twojej twarzy - odgryzł się Gryfon.
- Bardzo zabawnie, Robbie, bardzo zabawne. - Alice zbyt dobrze znała brata i chociaż nie dawał po sobie poznać, wiedziała, że trafiła w sedno. Pod luźną koszulką wyraźnie dostrzegła napięte ramiona. Nienawidził tego określenia od dzieciństwa, kiedy wszyscy się tak do niego zwracali.
- Milutka jak zawsze.
- Do usług.
Wstała i ukłoniła się nisko.
- Nie śmiej się, Izzy - rzucił Robert. Dziewczynka mimo wszystko nie umiała powstrzymać śmiechu i po chwili wszystkie trzy śmiały się z chłopaka.
- I ty mamo przeciwko mnie?!
- Przepraszam, kochanie - Salvia próbowała przestać się śmiać - ale nie potrafię się opanować.
- Okej ferajna. Koniec jedzenia, lecimy do Kwatery Głównej! - wykrzyknął George Goldberg, wchodząc do kuchni.
- Mówiąc "lecimy" masz na myśli miotły? - spytała Isabelle.
- Tak się mówi, Izzy. Nie czepiaj się słów starego ojca!
- Starego? Gdzie się podziało twoje samouwielbienie?
- Nie mogę wpędzić naszych dzieci w kompleksy, Salvio. - Mrugnął do niej czarodziej.
- No dobra, nie żartuję, ruszać się!

***

Zanim Alice zdążyła rozejrzeć po parterze, została porwana na górę.
- Hej Josh! - Wyściskała kuzyna.
- Świetnie, że jesteś! Potrzebujemy imprezowiczki numer jeden! - Jego oczy błyszczały z podniecenia. Alice od zawsze miała świetny kontakt ze Ślizgonem. Oboje uwielbiali tańczyć do upadłego, słuchać głośnej muzyki cały czas i bawić się od zmierzchu do świtu ewentualnie odwrotnie. Przyjaźnili się od małego i nawet fakt, że on był w Slytherinie, a ona w Gryffindorze im nie przeszkadzał.
- Co wy szykujecie?!
- Mamy już całą rodzinę, ale ostatnio jest jakoś drętwo. Zorganizowałem już muzykę i trochę ognistej. - Na jego twarzy automatycznie pojawił się uśmiech. Chociaż Gryfoni często organizowali kameralne imprezy, brakowało im rozmachu i odrobiny szaleństwa. Tego natomiast z pewnością nie można odmówić Ślizgonom.
- Brakowało nam tylko ciebie.
- Zabiłabym cię chyba, gdybyś na mnie nie zaczekał!
- Wiem, wiem. - Chłopak poprowadził ją do sypialni, którą dzielił z siostrą.
- Al! - krzyknęła na wejściu i porwała dziewczynę w objęcia.
- Mam nadzieję, że masz ze sobą jakąś sukienkę! - Spojrzała krytycznie na jej szkarłatną bluzę. Emma również lubiła sportowe i wygodne ubrania, jeśli chodziło jednak o imprezę, nie mogła przyjść w spodniach.
- Jasne, Em. Jak mogłabym spotkać się z tobą i nie wziąć ze sobą czegoś krótkiego i obcisłego?
- Właśnie takiej odpowiedzi oczekiwałam. Moja dziewczyna! - krzyknęła, wskazując Alice.
- Sukienki nie są tu najważniejsze. Gdzie jest Bliss? - zapytał.
- Czy wy chcecie mi powiedzieć, że powierzyliście jakieś zadanie temu blond tornado?
- Chciała się przydać. Daj jej szansę! - W tym momencie Bliss wpadła przez otwarte drzwi do pokoju.
- O, cześć Alice. - Machnęła jej na przywitanie.
- Syriusz powiedział, że postara się aby nikt nam nie przeszkadzał. Fred i George zorganizowali takie światła, że wszyscy padną z wrażenia. Mam nadzieję, że ognista się chłodzi. - Spojrzała pytająco na Josha.
- Tak, tak, zadbałem o to. Musimy zrobić z tego miejsca prawdziwą jaskinie!

***

Włączamy numer 1 na playliście!



- Bliss, gdzie ty mnie ciągniesz?!
- Jeszcze momencik - zapewniła. Otworzyła drzwi kopniakiem, ściągnęła siostrze opaskę z oczu i wepchnęła ją do środka. Charlotte nie mogła uwierzyć, że to jest ta sama sypialnia co rano. Zniknęły wszystkie meble, a pojawiły się wygodne kanapy i fotele oraz barek. W pokoju panował półmrok. Krukonka westchnęła i mimowolnie się uśmiechnęła.
- Czekamy z rozpoczęciem na Harry'ego. - Kilka minut później powitali Wybrańca i zewsząd zaczęła płynąć muzyka. Na parkiecie bawiło się całe najmłodsze pokolenie rodziny Goldebergów z wyjątkiem Tony'ego i Harry'ego, Hermiona, Ron, Ginny, Fred i George oraz Harry Potter we własnej osobie. Niesamowicie ucieszył się, że choć na moment zapomni o czekającym go przesłuchaniu.
Josh wirował na samym środku wraz z siostrą bliźniaczką. Alice opadła na kanapę obok George'a.
- Oni są niepokonani - stwierdziła zdyszana. Nalała sobie kolejnego drinka.
- Chcesz?
- Bardzo chętnie. - Gryfon podsunął jej swoją szklankę. W tym momencie na suficie pojawił się ogromny napis "It's party time!". Chłopak wypił wszystko jednym haustem  i pociągnął dziewczynę za rękę.
- Zatańczmy.
Nad ich głowami eksplodowały fajerwerki. Oświetlały cały pokój pojedynczymi wybuchami i falami światła, a oni tańczyli do upadłego. Zakończyli imprezę koło czwartej w nocy nieźle wstawieni. Całkowicie trzeźwa pozostała jedynie Bella, Hermiona i Lily. Wspólnie uznali, że tak dobrze nie bawili się od powrotu Czarnego Pana.


1 komentarz:

  1. Moim zdaniem fragment, gdzie dokładnie opisujesz, jak wyglądała sypialnia, łazienka i w co ubrała się Alice jest za długi. Czytelnik i tak nie zapamięta tych wszystkich szczegółów, a czytanie kilkunastu zdań, będących tak naprawdę jedynie wymienieniem mebli i części garderoby, nudzi.
    Za to bardzo podobała mi się rozmowa przy śniadaniu. Świetnie zarysowałaś relacje między poszczególnymi osobami i pokazałaś cały urok, jaki może płynąć z rodzinnego, sielskiego posiłku. Wszystko wypadło bardzo naturalnie :)
    http://nocturne.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń